dopuszczalne w grach (i)
punkt gastronomiczny, w którym sprzedaje się pierogi; pierożkarnia
KOMENTARZE
Jak to nie ma? To miejsce gdzie można zjeść pierogi. Tak samo jak kawiarnia (gdzie można wypić kawę) czy pizzeria (gdzie można zjeść pizzę). Pierogarnia powinna być!
Problem w tym, że (nawet ostatnio pisały o tym gazety) nazwa "pierogarnia" jest nazwą zastrzeżoną. Jest to więc nazwa własna, tyle że pisana małą literą. Jeżeli ktoś posiada lokal, który nazwał w ten sposób, musi udowodnić, że to słowo było słowem obecnym w użyciu potocznym przed chwilą zastrzeżenia go. Jak dotąd, jeszcze nikomu się to nie udało.
"Pierogarnia" jest wyrazem utworzonym przez zastosowanie formatu "-arnia", tak jak kawiarnia, naleśnikarnia, gręplarnia, drożdżarnia czy wózkarnia, więc nie można go było zastrzec. Ten, kto taki papier podpisał, powinien być pociągnięty do odpowiedzialności, a rejestracja powinna zostać unieważniona.
Porównaj: ADIDAS -
1. znak zastrzeżony
2. produkt marki Adidas
3. potocznie o bucie sportowym (niekoniecznie tej marki!)
Porównaj: WALKMAN -
1. znak zastrzeżony
2. tutaj: [czytaj: łokmen] przenośny odtwarzacz kaset magnetofonowych
A więc NIEZALEŻNIE od tego, czy "pierogarnia" jest/nadal będzie nazwą zastrzeżoną w urzędzie patentowym, funkcjonowanie wyrazu w "znaczeniu zwykłym" jest dobrem wspólnym i jako takie powinno się tu znaleźć (Google/uzus) choćby po to, żeby nikt, wykorzystując niekompetencję urzędników i robiąc wodę z 38 milionów mózgów, nie próbował zawłaszczać sobie formantu.
Owszem, w języku potocznym można używać słowa "pierogarnia" i nikt nie ma prawa się czepić. Co innego jednak, jeśli jakiś lokal napisze je na swoim szyldzie czy użyje w reklamie - wówczas właściciel zastrzeżonej nazwy ma pełne prawo go pozwać. Zawsze są jakieś tylne furtki - właściciel lokalu może podpisać np. umowę franczyzową z Polskimi Pierogarniami na wykorzystanie marki, lub uzyskać inne zezwolenie na "pierogarnię" w nazwie, np. za ustaloną miesięczną opłatą.
""Pierogarnia" jest wyrazem utworzonym przez zastosowanie formatu "-arnia", tak jak kawiarnia, naleśnikarnia, gręplarnia, drożdżarnia czy wózkarnia, więc nie można go było zastrzec."
Nic z tego, prawo nie reguluje (a przynajmniej nie regulowało w chwili zastrzeżenia nazwy "pierogarnia") tego typu kwestii, więc nie zostało złamane. Ponadto nie działa wstecz, zatem "pierogarnia" pozostanie zastrzeżona, przynajmniej dopóki osoba zastrzegająca nie wycofa się z niego. Nikt nie ma prawa pociągać urzędnika, który podpisał ów papier, ponieważ wszystko odbyło się legalnie.
PS. Żeby nie było, sam uważam tę sytuację za absurdalną, niemniej - dura lex, sed lex ;].
Czy aby na pewno wszystko odbyło się legalnie? Zastrzec można tylko coś, co ma znamiona oryginalności, a ten wyraz takich znamion nie miał nigdy.
Sęk w tym, że pojęcie "znamiona oryginalności" można bardzo różnie interpretować. W chwili zastrzegania nazwy "pierogarnia" nie istniały jeszcze źródła potwierdzające użycie tego słowa w znaczeniu pospolitym (pomimo iż de facto spełniało wszelkie przesłanki, by je w ten sposób klasyfikować).
Powinna tu być dopisana adnotacja
"Pierogarnia® stanowi zastrzeżony znak towarowy" jak przy hasłach: pampers, melex, scotch, rubik.