SJP
*
SŁOWNIK SJP

X

ojcowizna

dopuszczalne w grach (i)

ojcowizna

otrzymywany w spadku majątek, najczęściej ojca, przekazywany najstarszemu synowi lub całej jego rodzinie; patrymonium


KOMENTARZE

~gosc # 2009-11-09

Bardzo dobry słownik online. Polecam!

~gosc # 2014-05-13

i co anonie z legnicy podwieku jeden takie smieszne?

~gosc # 2016-06-18

Kiedyś Tracz po mistrzowsku dojechał tulczyńskiego rolnika, który nie chciał mu sprzedać swojej ziemi, bo niby jego z dziada pradziada i chce tam po wiek wieków gospodarzyć. W swoim misternym planie doniósł na niego do organów administracji państwowej, że ten nielegalnie wyciął drzewa na swoim polu co było zresztą zgodne z prawdą. Dopieprzyli mu taką grzywnę, że się chłopina nie pozbierał. W efekcie ziemia i chałupa trafiła na licytacje komorniczą, całą wieś pod przewodnictwem księdza proboszcza Antoniego zbierała hajsiwo, co by się zgadzało i ziemi chłopu nie odebrali. Nikt nie domyślał się, że to robota Tracza Janusza, który przebił ofertę wszystkich, zdobył co chciał, a w chałupie celem ostatecznego upodlenia niepokornego rolnika otworzył burdel o wdzięcznej nazwie "Ojcowizna". Tak właśnie wgniatał w podłoże swoich wrogów Tracz Janusz, najczarniejszy z czarnych charakterów polskich seriali. Niejaki Waldemar Jaroszy to mu może buty czyścić.

~gosc # 2016-10-24

To tylko wierzchołek lodowej góry demonicznych intryg Janusza Tracza. Posłuchajcie, jakie piekło zgotował swojej niewiernej marionetce.
Burmistrz Śliwiński znalazł se jakąś wiejską panienkę-Jagienkę, kupował jej kwiaty, zabierał na spacery kaczki karmić, słodcy do porzygu. Zakochany po uszy chciał się żenić, ustatkować i rzucić w kąt wspólne mroczne interesy z Traczem, na co Wielki Szef nie mógł oczywiście pozwolić.
Czyniąc długą historię krótką: Janusz Tracz perfekcyjnie sfabrykował dowody na zdradę Jagienki. Wszyscy myśleli, że dzień przed ślubem panna młoda puściła się ze swym byłym, przyprawiając panu młodemu kilometrowe poroże. Burmistrz marionetka zwiał tuż sprzed ołtarza, ujawniając całemu miastu sfabrykowaną niewierność swojej wybranki. Cały kościół osłupiał, ksiądz zwinął imprezę, skompromitowana Jagienka salwowała się ucieczką do Niemiec, a jej babka kojfnęła na zawał.
Tak oto Tracz udowodnił po raz kolejny, że to on pociąga za sznurki, jedną akcją niszcząc życie trzech osób. Tak aby wszyscy pamiętali, że to nie Bóg, nie miłość, ale interesy Tracza są na pierwszym miejscu. Nikt nawet nie przypuszczał, że to jego robota, a kosztowało go to zaledwie marne sto tysięcy złotych, co to dla niego. Niech jego imię będzie potępione.

~gosc # 2021-04-04

Panie Walendziak