dopuszczalne w grach (i)
pływający znak nawigacyjny; pława
-
dopuszczalne w grach (i)
1. chłopiec hotelowy; boy;
2. potocznie, żartobliwie: strach; zwykle w zwrocie "mieć boja" - bać się; mieć stracha, mieć mojra
POWIĄZANE HASŁA:
KOMENTARZE
co to jest? do cholery ;)
do cholery...boje pływaja np. w morzu :-) Wydzielają strefy bezpieczenstwa dla nieumiejacych i umiejacych plywac :-)
haha - piękne wyjaśnienie - tak trzymaj:)
Boja - bojo ( boisko ) :)
W slangu- topielec
Gdyby statki i samoloty miały specjalne boje zamocowane poprzez nawiniętą linkę do kadłuba, to w przypadku zatonięcia boja unosiłaby się nad miejscem tragedii i nie trzeba byłoby wydawać milionów dolarów na poszukiwania wraków...
mirnal żeby to było takie proste... radiopława jest samospływająca, to samo tratwy ratunkowe i co? nawet tego nie znajdują na powierzchni. ocean jest po prostu ogromny :)
stawa
Sądzę, że gdyby samolot Malaysia Airlines 370 zag. 8 marca 2014 miał na lince radioboję, to już dawno by go zlokalizowano i zaoszczędzono by miliony dolarów na poszukiwania.
Jakiej długości ta linka miałaby być?
Średnia głębokość O. Indyjskiego to ok. 4 km, maks. ok. 7 km; powiedzmy L=6,5 km. Ile waży cienka superwytrzymała linka o L=1000 m?
"23 czerwca nad jeziorem Garda we włoskim Campione del Garda doszło do tragedii. 45-letni płetwonurek z Polski wyznaczył sobie cel. Chciał zejść na głębokość ok. 70 metrów w jeziorze, którego głębokość to 346 metrów".
Gdyby miał boję, to pewnie by uratowano Polaka.
Mogłoby być (zamiast boi na lince) kilka bojek, które byłyby wypuszczane z wraku z dna morza co dobę, a które po wynurzeniu wysyłałyby sygnały radiowe, telefoniczne, świetlne i/lub czort wie jakie - mamy XXI w. i sputniki na orbitach.
Żyłki wędkarskie syntetyczne - średnica 0,4mm do łowienia ryb 25 kg. Gęstość (masa właściwa) dla plastyków to ok. 1000 kg/m3, czyli 1 km takiej linki ma masę ok. 1/8 kg, czyli 8 km linki miałoby masę ok. 1 kg. 2 razy grubsza linka miałaby masę 4 kg, ale wytrzymywałaby 100 kg.
Obecnie są systemy lokalizujące położenie obiektu z dokładnością do paru metrów lub nawet metra. Gdyby malezyjski samolot miał bojkę z nawigacją GPS, to ostatnia lokalizacja byłaby położeniem samolotu w momencie uderzenia samolotu w wodę i po zatonięciu wraku wypłynęłaby boja z zapisem tego położenia. Nawet gdyby znaleziono ją setki mil od miejsca katastrofy, to zapis byłby jednoznaczny.
"...Gdyby miał boję, to pewnie by uratowano Polaka...."
No i zapomniałeś napisać, że z taką boją byłoby mu łatwiej schodzić coraz niżej. Byczysko z niego, równie dobrze mógłby doczepić do siebie napompowane balony (żeby go uratowały) - dzielnie wtedy zanurzałby się w głąb jeziora.
Jak już coś palniesz...
Boje są rozmaitej wielkości; tu wielkości piłeczki np. do tenisa.
Porównujesz wyporność w wodzie i w powietrzu? A do tego helikopter, który nie działa na zasadzie wyporu.
Boja o wielkości piłeczki wynurzy się nawet z dużej głębokości.
Pływacy, kiedy biją rekordy, np. przepłynięcie kanałów itp. towarzysza całe asysty. Jak sądzisz - dlaczego?
Niczego nie porównuję. Nie potrafisz czytać ze zrozumieniem.
Uzasadniam durnotę wypowiedzi w rodzaju - "że ktoś tam by się uratował gdyby wąż czerpał powietrze, komin był ratunkowy itp.".
Wartość wielu tzw. osiągnięć "sportowych" czy wyczynowych w rodzaju "pierwsze zimowe wejście ścianą X na K-2" zasadza się na tym, że nie stosuje się przesady w asekuracji.
Bo taki śmiałek chce coś sobie i światu udowodnić - że nie boi się, że potrafi coś, czego nie potrafi większość albo, że ryzykuje tak, jak większość nie jest w stanie zaryzykować. Niejednokrotnie są to działania podejmowane w pojedynkę - sam/sama z przyrodą, aurą, trudnościami, strachem. Wtedy takie przedsięwzięcie ma wartość (o ile uda się).
Nie podpieraj się wybiórczymi przykładami w rodzaju - na stadionie lekkoatletycznym w pogotowiu są wszelkie służby medyczne.
To całkiem inna kategoria działań - wręcz wymagająca świateł jupiterów, publiczności, kamer i rozgłosu live.
To manipulacja. Dobrze ci znana i często stosowana.
To po co mieszasz wodę z powietrzem?
"Gdyby samolot Malaysia Airlines 370 zag. 8 marca 2014 miał na lince radioboję, to już dawno by go zlokalizowano i zaoszczędzono by miliony dolarów na poszukiwania".
Zdanie prawdziwe czy fałszywe?
"Bo taki śmiałek chce coś sobie i światu udowodnić - że nie boi się, że potrafi coś, czego nie potrafi większość albo, że ryzykuje tak, jak większość nie jest w stanie zaryzykować".
Tyle że ten śmiałek udał się tam ze swoją mamą, a jeśli była mama, to pewnie inne też osoby i one wszystkie były świadkiem tragedii. Gdyby nurek miał przytroczoną pławkę lub inny sposób przekazywania informacji, to...
Wtrącę się - a na jakiej podstawie twierdzenie o "innych osobach poza mamą nurka"?
Artykuł Onetu jest króciutki i nic nie wspomina o nich.
Poza tym - czy ty kiedyś przestaniesz tańczyć na grobami i ciałami ofiar katastrof i wypadków?
Albo inaczej - może kiedyś moderatorzy komentów zauważą ohydność takich tekstów...
"z taką boją byłoby mu łatwiej schodzić coraz niżej"
ze sztywną boją o wyważonej wyporności schodzi się całkiem sympatycznie - ani nie ciągnie do dołu, ani do góry. Waży tyle ile wypiera.
"To po co mieszasz wodę z powietrzem?"
Nie mieszam. Ty to robisz. We wpisie zaczynającym się "Średnia głębokość O. Indyjskiego...".
Nie rozumiesz lub nie chcesz zrozumieć mojego przesłania dot. bicia rekordów w nurkowaniu, wspinaczce i wielu innych dyscyplinach.
Zaraz pewnie napiszesz coś o Wandzie Rutkiewicz - że gdyby miała "coś" to nie zginęłaby albo znaleziono by jej ciało.
Co do samolotu - nie brnij w kolejny absurd. Węży powietrznych nie potrafisz obronić i znów piszesz farmazony.
Z programów "Katastrofa w przestworzach" jasno wynika to, że kiedy wielotonowy samolot wali się z prędkością kilkuset km/h do morza/oceanu - rozpada się na setki jeśli nie tysiące różnej wielkości fragmentów.
Sugerujesz, że jakiś autonomiczny moduł z tą super żyłką, boją lub bojami, własnym źródłem zasilania lub mechanizmem inicjującym wyrzucenie boi ostanie się jako jedyna działająca część samolotu?
Inna kwestia - o ile na kołowrotku wędki mamy 50 m żyłki - to jakiej wielkości kołowrotek musiałby być dla 6.000, 8.000 m?
100 - 150 razy większy?
Jeszcze inna sprawa - statystycznie wielokrotnie więcej osób ginie w "zwykłych" wypadkach samochodowych niż lotniczych w tym samym okresie czasu.
Na koniec perełka - chcesz dać do zrozumienia, że w biurach konstrukcyjnych przedsiębiorstw lotniczych/stoczniowych pracują za niemałe pieniądze debile? Niezdolne do wpadnięcia na genialnie prosty pomysł internauty mirnala. Taki masz cel?
Tekścik: "...a jeśli była mama, to pewnie inne też osoby i one wszystkie były świadkiem tragedii..." - jest cudnej urody. Kłamstwo pomieszane z manipulacją. Błędów składniowych nie czepiam się. Może są zamierzone?
"Zaraz pewnie napiszesz coś o Wandzie Rutkiewicz - że gdyby miała "coś" to nie zginęłaby albo znaleziono by jej ciało"
W tamtych latach nie było racjonalnych pomysłów na odnalezienie. Gdyby były, to uznalibyśmy, że nie dochowano procedur. A jeśli się mylę, to podaj jakiś pomysł, który by pomógł zlokalizować p. Wandę.
Nie sądziłem, że rzeczywiście poruszysz ten temat...
Ignoruję to - uważam za wysoce niestosowne, wręcz obrzydliwe żerowanie i zaspokajanie chyba chorych ambicji na tragicznych wydarzeniach.
Rozumiem ten wpis jako zwykłą, znaną dość dobrze tutaj - taktyczną zagrywkę mającą "przykryć" chyba nieszczęśliwą i niewygodną dla autora kwestię:
"...a jeśli była mama, to pewnie inne też osoby i one wszystkie były świadkiem tragedii...".
Proponuję - ogranicz się raczej do wyjaśnienia tej "zagadki" umysłowej.
Czytałem ten artykulik onetowski kilka razy i nie znajduję w nim żadnej przesłanki ani jej śladu do wysnuwania takich tez.
"wręcz obrzydliwe żerowanie i zaspokajanie chyba chorych ambicji na tragicznych wydarzeniach"
racja, żerowanie na śmierci p. Wandy jest obrzydliwe!
Należałoby przystosować jedno lub więcej kół samolotu do funkcji boi. Po katastrofie koło wynurzałoby się na lince i nadawałoby sygnał do satelitów. Gdyby okazało się, że linka jest zbyt krótka (a dłuższe uznano by za zbyt ciężkie), to koło odrywałoby się i unosiło swobodnie zdradzając, że wrak leży nieopodal, co zawęziłoby obszar poszukiwań. Ponadto z wraku co dobę wynurzałyby się sygnalizatory wielkości piłeczki tenisowej.
Co z tymi świadkami utonięcia płetwonurka???
Nie "zakrzykuj" tematu pierdaczeniem o kole.
Tak od niechcenia - przyjmując w sposób oczywisty, że koła samolotu wraz z podwoziami mają być piekielnie wytrzymałe (bo w końcu muszą wytrzymać mechanicznie setki przyziemień wielotonowej masy na płycie lotniska), solidnie zamontowane, opony z gęstej i pewnie niecienkiej gumy - twierdzisz, "Wynalasco", że jednocześnie muszą być lekkie (żeby nie tonęły), zamontowane jakoś tak sprytnie żeby koło samo wypięło się z przegubu (nie znam nazwy tego elementu, który chowa się wraz z kołem we wnętrzu samolotu po wystartowaniu) setki lub tysiące metrów pod wodą, w warunkach ogromnego ciśnienia zewnętrznego.
No i z twego "fachowego" wywodu wynika, że samemu kołu muszą towarzyszyć jakieś poboczne moduły "analizujące" długość linki i inne - powodujące odłączanie linki.
Cały ten "system" musiałby w nienaruszonym "zdrowiu" przetrwać megasilne pierdylnięcie samolotu o powierzchnię wody.
Ponadto we wraku musiałby uchować się całkowicie sprawny i długodziałający moduł wyrzucania "piłeczek tenisowych".
Oczywiście za chwilę skwitujesz to tak - te systemy musiałyby być mądrze zaprojektowane z super nowoczesnych materiałów, bo przecież skoro samolot kosztuje setki milionów dolarów to czymże jest dodatkowa kwota jeszcze jednego miliona?
Ty puknij się w główkę. Nałóż może na nią (głowa) jakiś "komin mądrości".
Kolejny raz pytam - co z tymi świadkami utonięcia płetwonurka?
Pytanie - czy koło po odpadnięciu od podwozia tonie czy pływa. Nieistotna jest jego masa, lecz jego pływalność. Jeśli drzwi są zrobione jako podwójne poszycie, to również mogą pływać i tylko kwestia odpadnięcia od wraku. Niech pływa cokolwiek - w omawianym wypadku niczego mądrego nie wyłowiono, a gdyby pływał choć jeden element samolotu wysyłający sygnał...
Przestań wreszcie pouczać nie wiadomo kogo. Napisz do The Boeing Company - dostaniesz parę milionów dolars na start za jakże cenną uwagę.
Zapłaczą się z żalu - że też nie zatrudnili Mr Nalezińskiego.
Gdybyś dokładnie oglądał ten odcinek "K w p" - powinieneś zapamiętać to, że wspomniano o wersji katastrofy samolotu gdzieś w niezbyt dostępnej dżungli.
Kolejny raz pytam - co z tymi świadkami utonięcia płetwonurka?
Kolejny raz pytam - co z tymi świadkami utonięcia płetwonurka?
Podobno utonęli i poszukują.
Reasumując - gdyby omawiany samolot miał boję z rejestracją położenia wg ostatniego zapisu GPS przed uderzeniem w wodę, to - gdyby znaleziono tę boję - położenie byłoby odczytywalne i jednoznaczne z dużą dokładnością.
Nie pierdacz o bojach. Pierdacznij coś o wężu do czerpania powietrza dla załogi zatopionego okrętu podwodnego.
Szczegóły, średnice, materiał, zasady działania uwzględniające głębokoś i ciśnienia.
Da radę ... zreasumować?
78787878
Nie wiem - do kogo ten apel o materiały i wyliczenia,
Ja od dawna apeluję właśnie o te wyliczenia do niejakiego mi(e)rnala, inicjatora i pomysłodawcę stosowania tych węży.
Mam nadzieję, gościu od hejterskich żmij, że przyłączasz się do mnie a nie ode mnie oczekujesz tych wyliczeń.
Kwestie materiałowe, ciśnienia, zasada działania, sposób transportu tych węży na okręcie podwodnym - to mnie ciekawi.
Ynżynier stoczniowiec jest złośliwy chyba.
Wymienił owe węże jako sprzęt ratunkowy i ... zaciął się w milczeniu. Chyba mnie nie lubi. Jak myślisz, gosciu?
Przyjacielu, znane są elastyczne węże wytrzymałe do 4000 barów. Przelicz to na głębokość toni. A poszukaj, może znajdziesz bardziej wytrzymałe?
Po 1 - nie ubliżaj mi używając słowa "przyjacielu".
Po 2 - zachowujesz się jak gówniarz i tani cwaniaczek - sam se szukaj, licz, wyliczaj, przeliczaj - "pomysł" nie jest mój. Tutaj podaj konkrety, zasadę działania, sens, skuteczność.
Nie potrafisz obronić swojej tezy - napisz to bez wykrętów, sztuczek i manipulacji.
Potrafisz - proszę bardzo - piszesz.
Chyba nie oczekujesz, że będę ci jeszcze pomagał w sikaniu?