dopuszczalne w grach (i)
przedmiot dany lub otrzymany bezpłatnie
-
dopuszczalne w grach (i)
za darmo, bezpłatnie
KOMENTARZE
Brak ndm gratis i defa do rozdziałki wtedy.
Do podziałki.
http://so.pwn.pl/slowo.php?co=gratis
Sporo kosztują telewizyjne reklamy, a czytamy, że za darmo możemy otrzymać medal Piłsudskiego, płacąc jedynie za dostawę. Z drugiej strony jest sporo artykułów nt. Skarbnicy Narodowej i oszukiwania, zatem dlaczego są reklamy? W końcu nie powinno reklamować się podejrzanych artykułów. No i na czym tu się opłaca ten opisany interes z Marszałkiem?
Dawno nie rozbawił mnie żaden komentarz tak, jak ten;-)))
Cóż, takie czasy. Reklama to interes.
Polegający na tym, żeby za pomocą niemal wszelkich instrumentów (przekaz podprogowy, niedomówienia, półkłamstwa, półprawdy, przemilczenia, stosowanie w materiałach pisemnych bardzo małych czcionek dot. np. oprocentowania kredytu, kary za zerwanie umowy, stosowanie "języka korzyści" i wielu jeszcze innych trików) - przekonać część adresatów reklamy do zakupienia towaru lub usługi.
Dlaczego nie powinno się reklamować "podejrzanych" produktów?
Co to są te "podejrzane" produkty?
W reklamie czasem głównie chodzi o namówienie, skuszenie człowieka do założenia super korzystnej lokaty w Amber Gold.
Taki napis reklamowy na ulotce czy na budynku nikogo nie zmuszał do zaniesienia pieniędzy do firmy Marcina P.
Uwierzyli reklamie (formie obietnicy) i zanieśli. Głupich nie sieją.
Do gry w "trzy karty" na bazarze nikt nie zmusza pałką czy kastetem.
A interes z medalem Piłsudskiego opłaca się emitentom tego medalu.
Czyli pomysłodawcy, projektantom, producentom medalu, firmie reklamowej, drukarni, mediom, firmom dostawczym - chyba nikogo nie pominąłem.
A czy opłaca się kupującemu ten medal? Nie wiadomo. Niektórym tak.
Niekoniecznie wprost finansowo - ale być może marzyli oni o posiadaniu takiego "czegoś", będą mogli oglądać sobie wieczorami ten medal, cieszyć się z jego posiadania, może komuś pochwalą się tym...
Siła autosugestii bywa niekiedy wielka.
Niektórzy są w stanie uwierzyć, że bez nich komentarze SJP byłyby... właściwie nie byłoby ich.
1. "A interes z medalem Piłsudskiego opłaca się emitentom tego medalu". Pewnie tak, ale w którym miejscu, skoro za dostawę pobierają ok. 20 zł?
2. Wszelka działalność, w tym reklamowa, powinna być jednak legalna i uczciwa. Jeśli są skargi, to powinny być zbadane i ewentualny szlaban na kulki do prania bez proszku, na specyfiki na chudnięcie w tydzień i na monety pokrywane dziwnymi stopami. Choć oczywiście, są ludzie, którzy uważają, że w kapitalizmie wszystko jest dozwolone.
Ad 1.
Nie wiem, w którym miejscu. Nie znam cen dostaw. Nie znam kalkulacji biznesowej, kosztowej, materiałowej. Nie sądzę jednak, żeby ktoś po stronie producenta do tego dopłacał (z założenia). Znasz zasadę hurt-detal?
Pewne przedsięwzięcia przy małych ilościach towaru są nieopłacalne dla ceny X.
Jednakże przy odpowiednio dużym nakładzie/ilości sprzedanego towaru cena X zaczyna przynosić zysk.
Ad 2
Powinna. Bardzo dobre słowo. Nie wiem tylko dlaczego łączysz ze sobą pojęcia legalności z uczciwością. To trochę demagogia.
Działalność reklamowa zapewne podlega normom prawnym. Jakie one są? Jak szczelne, jak precyzyjne - nie wiem, nie interesowałem się tym.
Sądzę jednak, że są dość ogólne i po stronie twórców reklam zatrudnieni są nieźli prawnicy, którzy pilnują, żeby reklamy nie przekraczały pewnych norm prawnych a jeśli już - to żeby funkcjonowały one na granicy prawa nie przekraczając go w sposób wyraźny.
Słyszałeś o takich pojęciach, że coś jest płynne i nieuchwytne lub trudno uchwytne? Na przykład niektóre istotne dla klienta informacje zawarte w jakimś dokumencie lub reklamie drobnymi literkami ale nie wyeksponowane równie wyraźnie jak jakieś cechy towaru/usługi - one są podane.
I tu nikt nie zarzuci twórcom reklamy jawnego oszustwa.
Mignie ci coś takiego na ekranie telewizora przez 3 sekundy, nie zdążysz akomodować wzroku do wielkości liter i już tej istotnej cechy towaru nie ma.
Ale była. Klient mógł ją przeczytać. Reklamodawca jej nie zataił. Prawa nie złamał.
To, co opisałem to jest taki mechanizm ślizgania się na granicy prawa.
A co do uczciwości... Producent płaci za reklamę dzięki której sprzeda towar a nie za uczciwą reklamę, dzięki której towaru nie sprzeda.
Napisałem wcześniej - głupich nie sieją. Dziś czytać potrafią chyba wszyscy. Nie wszyscy robią to ze zrozumieniem. I na to nie ma paragrafu...
O ustrojach nie będę pisał. Nie ma takiego ustroju zwłaszcza gospodarczego, który byłby idealny dla wszystkich.
Kiedyś narzekano na centralne sterowanie gospodarką, odgórne rozdzielnictwo, ceny urzędowe. Teraz narzeka się na wolny rynek?
Cóż... Abu rybka abu pipka...
"O ustrojach nie będę pisał. Nie ma takiego ustroju zwłaszcza gospodarczego, który byłby idealny dla wszystkich" -
nie ma, ale w XXI wieku wymagajmy jednak więcej od wodzów, federacji konsumenckich i prawa, niż za czasów "Naszej szkapy" czy "Dymu"...
Co za porządny kawał demagogii...
Wymagajmy. A jakże.
Wodzowie federacji konsumenckich nie funkcjonują w próżni.
Nie posądzam ich o ślepy idealizm a nawet w ogóle o idealizm.
Poruszają się w ramach prawa, które stanowione jest przez jeszcze większych wodzów.
Obecnie jest tak, że ci mniejsi wodzowie powoływani są przez większych wodzów - zatem mogą być przez nich równie szybko odwołani.
Co z tego wynika?
Ano to, że w ramach troski o wodzowskie pensje muszą balansować między oczekiwaniami konsumentów a oczekiwaniami większych wodzów.
Zgadnij, co dla nich będzie ważniejsze?
Wszak konsumenci mają małe możliwości ich odwołania.
Zgadłeś już?
Tak to mniej więcej działa.
Na dobrą sprawę konsument w znaczeniu - obywatel z prawami wyborczymi - nie jest całkiem bezbronny. Ma głos do wrzucenia w urnę.
Teoretycznie może w desperacji pokazać czerwoną kartkę wielkim wodzom.
Ale... czy wybierze dobrze?
Powątpiewam w to szczerze.
Dlaczego?
Zasady gry (wyborów) określają nie obywatele ale ci wybierani.
Ty jako konsument czy obywatel nie tańczysz w rytm swojej muzyki ale tańczysz (jeśli już) w rytm muzyki wybranej nie przez siebie.
Nawet jak nie tańczysz - to i tak tańczysz.
Może to za trudne przenośnie - nawet jeśli nie pójdziesz do urny wyborczej to zawsze zrobisz komuś dobrze.
I sekret polega na tym - że najczęściej nie sobie.