można być zblazowanym, a słowa blaza nie ma. to od czego pochodzi słowo zblazowany?

Miałem napisać, że wyjaśnienia są w dyskusji pod słowem zyuppowany, że trzeba przeczytać całą. Ale rzuciłem okiem na nią i ruszyło mnie sumienie - nie czytajcie tej dyskusji, nie ma sensu, naprawdę.

zblazowany to chyba taki znieczulony na bodźce z otoczenia.

blasé [wym. blaze], zblazowany znudzony, zobojętniały, przesycony wrażeniami, uciechami życia.

Etym. - fr. 'jw.' od blaser 'przytępić smak, wrażliwość (przez nadużycie); znudzić' z hol. blasen 'rozdymać'.

dopisane przez.. DERMOD.. pobrane z slownika PWN.

hej dołącze sie kilka lat puźniej
otóż jestem maxymalnie zblazowany i niewiem co dalej?
określenie to jest mega trafione
czy ktoś wie jak się uchronić od blazacji?
czy jest to wogóle mozliwe dla gościa który ma prawą z lewą?
tzn.długotrwały konflikt dwóch półkul muzgowych które się niemogą nigdy dogadać
jak ktoś byłby wstanie pomuc to stawiam kolca (tzn.coca cole:)
hilfe !

nikt nie może Ci pomuc, przykro mi

pozdrawiam obydwóch gości wyżej...
"puźniej" pisze się "później", a "pomuc" pisze się "pomóc"

hi, hi, jeśli już zechciało Ci się, gościu powyżej, zabrać za poprawianie, to dlaczego przeoczyłeś "dołącze", "maxymalnie", "wogóle", "niemogą", "muzgowych", "wstanie", "coca cole" i pewnie coś jeszcze, hę?

pardon, zAchciało

Nie klocic sie tutaj!

Do licznych korekt dotyczących wypowiedzi gościa z 2014-04-05 dodam cytat, a potem zdanie z korektą.

"czy ktoś wie jak się uchronić od blazacji?"

<Czy ktoś wiej jak uronić się przed ZBLAZOWANIEM/ UCZUCIEM ZBLAZOWANIA?>

M176c / W

Poprawia a sam wieje jak uroniony !

Fajne słowo,podoba mi się ale zblazowana nie jestem:-)

To ktoś robiący z siebie błazna(durnia głupka chama) na różne sposoby i raczej nielubiany. :)

Ktoś zblazowany np. jesteśmy ze znajomymi w wesołym miasteczku, jest z nami kolega który mieszka obok tego miasteczka i był w nim tysiące razy. Zna każdą atrakcje całkowicie od A do Z, bywa tu codziennie (np tu pracuje) a na dodatek jest zmęczony dniem.
Wchodzimy na jedną atrakcje za drugą, wszyscy są przejęci, adrenalina, krzyki, ochy i achy. Kolega natomiast chodzi, za nami wchodzi tam gdzie my ale ma ciągle ten sam wyraz twarzy, w najbardziej ekscytujących momentach spogląda na zegarek. Nawet się nie cieszy z tego jak my się cieszymy. Nie jest smutny, jest po prostu obojętny bo już to zna na wylot tak bardzo że nawet nasza radość go nie cieszy. Codziennie widzi takich ludzi itd.

Dokładnie jak bramkarz w klubie nocnym. Ludzie chcą wejść do środka, błagają by wpuścił, kobiety cycki pokazują a on niewzruszony. Tyle cycków już widział, widział co się dzieje w klubie i specjalnie go to nie jara. No ma wy...bane po całości.

Ładnie wyjaśnione w definicji. Do tej pory używałem tego słowa nie wiedząc do końca co ono znaczy. Nazywałem tak amerykańską młodzież

Dodam, co istotne - merykańską młodzież taką jaka jest ona przedstawiana w filmach. Nie wiem ile to ma wspólnego z rzeczywistością

Właśnie słucham piosenkę o zblazowanej młodzieży Happysad - Nostress